środa, 4 lutego 2009

Dobry wzrok.......

Wcześniej pisałem na temat:
- nie daj się grypie
- w walce z katarem
- zaćma w życiu człowieka
Wydawać by się mogło, ze zmieniam tematykę mojego bloga na wyłącznie tematykę medyczną, otóż spieszę z informacją, że to nie jest prawda. Poruszyłem tematy medyczne ponieważ dotyczyły one bezpośrednio mojego zdrowia.Ale wszystko po kolei.

Otóż dnia 03.02.2009 roku miałem operację zaćmy w lewym oku. No ale żeby operacja (złośliwi mówią, że to tylko zabieg)mogła się odbyć, pacjent nie może mieć żadnych nawet objawów stanów chorobowych np. lekkie przeziębienie,opryszczka, katar itp. Dlatego przedstawiłem wcześniej kilka informacji nt. grypy i kataru. Ostatnią informacją były dane w sprawie samej zaćmy.

Chcę teraz napisać kilka słów z moich osobistych przeżyć. Jak już wspomniałem "zabieg" odbył się 3 lutego br. (wtorek). Po zgłoszeniu się do Kliniki o g. 8.00, załatwieniu formalności rejestracyjnych i innych,np. szatnia, ok. g. 8.30, udałem się na blok operacyjny. Przebrać się musiałem w "służbowy" uniform, czepek na głowę i ochraniacze na stopy, jedynie posiadałem na sobie własne majtki. Zaczęło się przygotowywanie pacjentów (4 osoby na sali)do zabiegu. Wywiady, miejscowe znieczulenie (?)i kilkukrotne zakraplane krople do chorego oka. Nad okiem miałem mazakiem zrobiony znak, które oko jest do naprawy. Ponadto pomiar ciśnienia, kilkukrotne sprawdzanie oka czy już jest właściwie rozszerzone, ew. skorzystanie z WC. Wszystkie te czynności zakończyły ok. 11.45, no i kolej na mnie. Zostałem poprowadzony na salę operacyjną (cały czas przytomny)i ułożony na stole,gdzie zostałem poprawnie zidentyfikowany (?), podłączony do aparatury anestezjologicznej (EK, automatyczny pomiar ciśnienia, wkłucie do znieczulenia (w lewą dłoń od góry. O wszystkich czynnościach byłem informowany i wszystko słyszałem. Miałem odsłonięte tylko lewe oko, po uprzednim umyciu całej twarzy, doprowadzoną miałem też rurkę z jakimś gazem do nosa. oko cały czas było przemywane i znieczulane, chyba tą cieczą jednocześnie. Zostałem poproszony o spojrzenie to do góry, dołu itp., wszystkie głosy i odgłosy słyszałem wyraźnie. Wydawało mi się, że widziałem końcówkę lasera (?), coś okrągłego, być może soczewka stara lub nowa (?)i inne dziwne obrazy, trudne po prostu do opisania. Cały zabieg trwał ok. 15 minut. Następnie po zabiegu zostałem zawieziony na wózku do mojego łóżka, wzbogacony o butelkę kroplówki. Zmiana opatrunku na oku, pobieranie kroplówki, odpoczynek i ok. g. 13.00 przebieranie się (samodzielnie)i po upewnieniu się, że jest po mnie osoba "odbierająca" zostałem wyprowadzony z bloku operacyjnego na poczekalnię ogólną. Z opatrunkiem na oku, wraz z osobą towarzyszącą udałem się do domu.
Dnia 4 lutego, w godzinach rannych byłem na wizycie kontrolnej gdzie zdjęto mi opatrunek. Mam przed sobą jeszcze trzy wizyty kontrolne w ciągu najbliższych kilku m-cy.
Pierwsze wrażenia po zdjęciu opatrunku - SUPER, tzn. obraz widoczny jakby przez świeżo umytą szybę , a to oko dotychczasowo sprawne odbiera teraz obraz jakby przez zabrudzoną szybę, a do tej pory było wszystko ok. No cóż apetyt rośnie w miarę jedzenia, nie wykluczam też za około pół roku powtórzyć zabieg z kolejnym okiem.

Na tych informacjach zamierzam zakończyć tzw. część "medyczną" na moim blogu.

Brak komentarzy: