czwartek, 17 lipca 2008

Obóz koncentracyjny na Kole ?

Lasek na Kole mimo, że jest znany i powszechnie odwiedzany, zawiera tajemnice. Przykładem tego mogą być dwa miejsca przedstawione poniżej. Najdziwniejsze jest jednak to, że napotkani starsi ludzie, mieszkający w najbliższej okolicy tego miejsca, nie wiedzą nic na temat powstania tych miejsc. Ale wszystko po kolei.

Na jednym z drzew w okolicy torów kolejowych znajduje się ta kapliczka, wysoko na drzewie.

Pod tym drzewem doniczka z kwiatami i kilka sztucznych kwiatów.

Tuż obok na sąsiedniej brzozie widoczny drewniany krzyż, dość prymitywnie przywiązany do pnia drzewa. Kto i jakim celu utworzył i opiekuje się tym miejscem ? pytań jest wiele, ale odpowiedzi nie może nikt udzielić.

W odległości zaledwie ok. 300 metrów znajduje się kolejne tajemnicze miejsce. W miejscu nieco oddalonym od ścieżek głównych znajduje się niewielka polanka, a na niej Metalowy krzyż z obeliskiem obok. O miejscu tym nie wiadomo nic, a jednak ktoś to wszystko musiał zorganizować.

Oto napis na kamieniu, który głosi, że w miejscu tym, w niemieckim obozie (?) ginęli ludzie w strasznych męczarniach.


Tuż obok, na pniu drzewa ktoś na wysokości umocował drewniany krzyż. Jak już wspominałem o tym miejscu nikt nie wie, mimo kilkakrotnych "zaczepek"ludzi spacerujących. Każda z napotkanych osób twierdziła, że mieszka od kilkudziesięciu lat w tej okolicy, ale nic nie wie na powyższy temat. (?)
Sytuacja ta wydała mi się tajemnicza i po prostu nieprawdopodobna. Zacząłem prowadzić własne śledztwo, czasu mam dużo, więc zacząłem od internetu. Później wizja lokalna obok Dworca Zachodniego i obok starej gazowni przy ul. Kasprzaka. Wynik tych moich dociekań był naprawdę zaskakujący. Przedstawiam materiał opracowany w oparciu o wiadomości dostępne w internecie.

Otóż proces Norymberski ustalił po wojnie, że w Warszawie od jesieni 1942 r. działał obóz koncentracyjny. Był na to rozkaz Himmlera z 9 października 1942, który mówił, że resztę ludności żydowskiej ocalałej z getta należy umieścić w obozie koncentracyjnym w Warszawie. KL Warschau, tak nazywał się obóz, był kompleksem złożonym z pięciu lagrów dyslokowanych w trzech dzielnicach Warszawy: jeden na osiedlu Koło, za miejscowym laskiem, w Warszawie Zachodniej za dworcem PKP dwa: przy ul. Bema i Skalmierzyckiej oraz dwa na terenie zlikwidowanego getta: przy ul. Gęsiej i przy ul. Bonifraterskiej. Zainteresował mnie obóz na Kole ponieważ jestem mieszkańcem Bemowa.

Najwcześniej powstał obóz na Kole. Już na przełomie lat 1939/40 zbudowano obóz jeniecki dla żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego. Tam ich przetrzymywano aż do 1942 r., kiedy obóz przekształcono w obóz koncentracyjny.

Jeńcy polscy byli zmuszani do prac przy wznoszeniu fortyfikacji, w hangarach oraz przy budowie licznych na tym terenie bunkrów i schronów. Z dyrektywy Himmlera z 9 października 1942 wynika, iż już na podstawie wcześniejszego rozkazu, Lager na Kole przekształcony został w obóz koncentracyjny. Po przekształceniu obozu z jenieckiego w koncentracyjny więziono w nim głównie mieszkańców Warszawy. Ze zdjęć lotniczych wykonanych nad Warszawą w 1947, przekazanych dla śledztwa IPN przez Sztab Generalny WP, wynika, że Lager na Kole zajmował powierzchnię ponad 20 ha, na której stało 55 baraków. Jego zaludnienie, licząc średnio po 200 więźniów na barak, wynosiło jednorazowo ok. 11 tysięcy więźniów. W głębi lasku, gdzie były rozlokowane baraki dla więźniów, usytuowano obiekt widoczny na wymienionych zdjęciach, w kształcie dużej litery "T". Po obiekcie tym zachowały się do dnia dzisiejszego fundamenty, na podstawie których można odtworzyć prawdopodobną całość tego "obiektu śmierci". Był on wieloczęściowy i miał obok budynki towarzyszące. W zachowanej konstrukcji biegły sądowy [w czasie oględzin obiektu przeprowadzonych w dniach 9 i 12 X 1990] stwierdził wybetonowany ścianami prostokątny dół o wymiarach 5 x 12 m oraz wewnątrz budowli obudowany ścianami cementowymi wykop pod piecowisko. Do obiektu tego, jak podawali świadkowie, Niemcy doprowadzali wewnętrznymi drogami leśnymi więźniów z Lagru, nie raz także osoby z zewnątrz, i w tym obiekcie ich "likwidowali".

Świadkowie Maria i Marian Cygan, którzy w czasie okupacji mieszkali na Kole, podali, że:

"Niemcy wywozili więźniów z baraków ciężarowymi samochodami «budami». Ludzie ci znikali i nie wiadomo, co Niemcy z nimi robili. Po dwóch, trzech dniach opróżnione baraki Więźniowie Lagru na Kole likwidowani byli nie tylko w miejscowym "obiekcie śmierci". Niemcy zapełniali nowymi transportami więźniów, którzy następnie również byli wywożeni i bez śladu znikali. I to się powtarzało". Świadek naoczny Adela K., która w czasie okupacji mieszkała w Warszawie-Zachodniej w odległości ok. 300 m od tamtejszego tunelu w ciągu ul. Bema, zeznała, że:

"[...] samochody niemieckie, zakryte, wyglądające jak wojskowe, prowadzone przez SS-manów, 3-4 razy w tygodniu wjeżdżały od strony Woli do tunelu, w którym Niemcy urządzili kaźń, w której gazowali ludzi".

Obóz na Kole zbudowany w pierwszych miesiącach okupacji działał zbrodniczo aż do wybuchu Powstania Warszawskiego.


Czy zachowały się jakieś ślady po obozie na Kole?

- Obecnie na osiedlu Koło nie ma żadnych śladów po obozie. W głębi lasku zachowały się stare fundamenty dużej, niezidentyfikowanej bliżej budowli figurującej na zdjęciach lotniczych w kształcie litery T.
Jeden ze świadków, pułkownik WP Zbigniew A., który widział z bliska, jak działał obóz, podał, że "niewolników", jak nazywano więźniów, wyprowadzano z baraków i wewnętrznymi alejkami doprowadzano do obiektu w kształcie litery T i tam ich "likwidowano".
Inni czterej świadkowie potwierdzili, że Niemcy wywozili więźniów z baraków ciężarowymi samochodami. Ludzie ci znikali - nie wiadomo, co się z nimi działo. Po dwóch dniach Niemcy znów zapełniali opróżnione baraki.
W pierwszym okresie okupanci stosowali w lagrze na Kole metody zabijania środkami konwencjonalnymi. W zachowanej konstrukcji budowli w kształcie litery T biegły stwierdził prostokątny dół o ścianach z betonu o wymiarach 5x12 m oraz obudowany wewnątrz ścianami cementowymi wykop pod piecowisko. Tam rozstrzeliwano więźniów i od razu palono. Po uruchomieniu komór gazowych w tunelu w Warszawie Zachodniej, więźniów z lagru na Kole wywożono i uśmiercano w tych komorach.

Nie mogę naprawdę zrozumieć faktu, że nikt z napotkanych osób, w sędziwym wieku, mieszkających kilkadziesiąt lat na Kole, uparcie twierdził, że nic nie wie w tej sprawie ?


Zainteresowanych odsyłam do materiałów źródłowych:


http://wilk.wpk.p.lodz.pl/~whatfor/kl_warschau.htm
http://www.rodzinapolska.pl/prawdahistor/archiwum/ix2001/54_1.htm



Brak komentarzy: